czwartek, 27 grudnia 2012

Narodziny

Są różne powody, po pierwsze dla tych, którzy potrzebują wiedzieć, że cuda się zdarzają. Po drugie dla samej siebie,a wreszcie po to, żeby pokazać kiedyś mojej córce jaka jest dzielna. Chyba nawet bardziej od mamy, której zdarzają się epizody histerii nad inkubatorem i umieranie z tęsknoty każdego dnia. 

A więc oto nasza historia.
Niewydolność łożyska, hipotrofia, zagrażająca zamartwica płodu, IUGR i takie tam.
Dużo w każdym razie tego na wypisie. W skrócie to mała Zuzia przestała rosnąć w 23 tygodniu ciąży i tak już pozostała przy swojej wadze 580g. W 26tc skierowano nas do szpitala
a 2,5 tyg. później, kiedy skończyłyśmy właśnie 28tydzień, 7.12.12 o godz. 12:24 przyszła na świat poprzez CC moja ważąca zaledwie 600g kruszynka- Zuzia !
Przyszła na świat i zagrała na nosie lekarzom, którzy spisali ją na straty. Jakże im miny wszystkim zrzedły, kiedy na oddziale rozniosło się że mój mały szkrab sam zaczerpnął powietrze i płakał jak donoszony noworodek (zasługa 2 tyg na patologii ciąży i leczenia sterydami i teoventem śmiem twierdzić). Z sali operacyjnej pamiętam tylko jej płacz, później kiedy mi ją pokazali i powiedzieli "No to mamusiu, buzi w czółko i jedziemy podbijać świat". Nie wiem co wtedy czułam, bo były to wszystkie emocje naraz. Niestety później dostałam dożylnie taki "towar", że nie wiedziałam co gdzie i jak, aż do dnia następnego.

A następnego dnia dowiedziałam się, że moja kluska oddycha samodzielnie, jedynie przy pomocy CPAPu, ma się dobrze i... jest małym cudem na oddziale OIOMu.

1 komentarz:

  1. Aż mi trudno uwierzyć w tego cuda!!! Gratulację, Zuziu za potężny oddech :)

    OdpowiedzUsuń